niedziela, 29 grudnia 2013

Niedzielą zaleciało

Pogubiłam się w tych datach, czasie który gubi ostatnie w tym roku kartki z kalendarza, urlopuję a co za tym idzie dzieci matkę mają obok siebie która widzi same niedoskonałości swojej rodziny, nie dociągnięcia, wady ale kto ich nie ma, ranek wiadomo zaskoczył czerwoną poświatą na niebie, wschód słońca u boku Sary - Kate - Lynch ; Dom córek ; która przypomina mi 5 Natalii Olgi Rudnickiej i ta fabułą przypomina opowieść kobiety której umiera ojciec zostawiając do podziału jej i dwom nie znanym siostrom spadek podzielony na trzy, winnicę i kilo kłopotów...a dom zaczyna żyć, świadomość moja utkwiła pomiędzy myślą że to nie ja jako matka jestem głową rodzny, tym bardziej Ktosiek a dzieci które rozdają karty i decydują o wszystkim :) my dopasowujemy pozostałe elementy układanki tak by pasowały do siebie, tak by nikt nie był pokrzywdzony, zaniedbany a już o faworyzacji mowy być nie może, każdy musi mieć swoje pięć minut zwłaszcza kiedy pierwsze domaga sie i ostatnie, świnki rywalizują o względy gryząc sobie girki, piszcząc i łypiąc z pode dwóch kilogramów ( matka ma mentalność przekarmiania ), na to najmłodsze i pająki wyłażą spoglądając swoimi czworo okami ( a nie ośmioma?), za oknem sikorki zajadają szaszłyka zrobionego ze skórek sadła boczku ( a nie wolno dokarmiać ptaków, zwierząt, gubią w ten sposób instynkt radzenia sobie samodzielnie i na własną łapę ), w kuchni gwizdek czajnika oznajmia ; Dzień dobry ; i zaczynamy działania w kuchni bo święta świętami a niedziela niedzielą, ile to ziemniaków wczoraj nagotowałam, ile to dziadek ich natłukł i dzisiaj poprawił bo tajemnica w śląskich polega na dobrym obtłuczeniu ziemniaków, dodaniu jaja, szczypty soli i większej ilości mąki ziemniaczanej niż pszennej...ciasto wychodzi puszyste, jędrne, nie klei się a do tego zasmażka czyli okrasa z boczku , cebuli i najważniejsza część to dziczyzna która peklowała sie całe pięć dni, skruszała , wpakowana w zioła, w piekarnik dała zapach od których włosy stawały dęba, bigos był jakby zamiast ogórków kiszonych i kompot z wolno rosnącej wisienki , na deser? ciasto, sernik plus makowiec, kawka, mandarynki plus pamelo. Chwilka odpoczynku kiedy małolat znalazł pozycję poziomą a w tedy książka poszła w ruch, kufelek piwka z sokiem, za oknem wiatr i ciężkie deszczowe chmury a wiec spokój i cisza na horyzoncie. Popołudnie z zabawą w tle czyli pomału szykujemy sie na pożegnanie starego roku a przywitaniem nowego, zostaliśmy zaproszeni do znajomej na tę okoliczność a wiec fajerwerki już czekają na moment, jutro kolejny etap grzebania w garach, nieletnia szykuje kreację, ja nadal nie mam co na siebie włożyć i okazuje sie ok, jak zawsze to samo...

2 komentarze:

  1. Trochę zazdroszczę wypadu, poszłabym nawet ze zgrają potworów nieletnich....
    my zamawiamy pizze, robię jakąś sałatkę fit do tego, dwie butelki cydru mamy i też będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W swoim najbliższym gronie to najlepsza zabawa :) Najlepszego i Do siego Roku!

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw swój ślad...