sobota, 14 grudnia 2013

13 w Piątek

Trzynastego w piątek zawsze był kojarzony z czarnymi kotami, pechem i spluwaniem śliny przez lewe ramię, przeważnie podświadomość podpowiadała że tego dnia trzeba wystrzegać się wszystkiego co może spowodować ze dzień zamieni sie w koszmar, niby jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, nie wierzymy w gusła, w brednie, przesądy ale czy to nic nie znaczy jak 13 w Piątek ( niby normalny dzień ), kilkanaście lat temu mama zatrzasnęła sie w łazience przesiadując w ciemnościach ( na dodatek żarówka poszła), do puki nie wróciłam ze szkoły i nie wszczęłam pomoc sąsiedzką. Kilka lat temu tegoż wspaniałego dnia matka idąc chodnikiem została potraktowana kałużą rozbryzganą kołem samochodu, ani przepraszam się nie doczekała ani pocałowali ją w d...Kilka lat temu tegoż pięknego dnia matka szykując się pierwszy raz do swojej nowej pracy, nieletnia wsadziła sobie ; coś ; w nosek i potrzebna była szybka interwencja laryngologa z matki stresem w tle, kilka lat temu tegoż dnia nasze kocisko postanowiło nauczyć się formy latania , coś na zasadzie lotu gołębia, wylądował trzy piętra niżej, na szczęście nie stało sie nic, bo wiadomo że koty to i na cztery łapy spadają, kilka lat temu nieletnia tego 13 w piątek idąc a raczej biegnąc zagapiła sie - jak można biec i się zagapić? wpadła na stojącą latarnię która potraktowała ją prawie jak z buta, siniak a nam zapoczątkowała wizyty u okulisty, parę lat temu dziadek a mój tato wpadł na pomysł żeby rozłupać cegłę na połowę bo potrzebował jednego kawałka, pech chciał - przeznaczenie - że odłamek trafił w oko uszkadzając tym samym rogówkę, szpital, operacja, zastrzyki...Jeszcze wczoraj matka się łudziła że się uda ominąć, przeskoczyć, zapomnieć, oszukać dzień który czaił się jak mara za firanką, poszłam do pracy i się zaczęło, maszyna buntem się postawiła, bo wiadomo i one żyją własnym życiem, ale żeby tak stanąć okoniem, z 245 metrów wyszło coś pofałdowane, zmiętolone, połamane, brudne i nie przypominało płachty prześcieradła...noc walki, potu, nerwów...dziś mam nadzieję ze powróci spokój cisza...a poza tym teściowej 13 w piątek złożyłam urodzinowe życzenia - pech czy radość że się urodziła tego dnia? nie wiem...Poza tym zapomniałam bo skleroza to moja siostra rodzona, zamówić ciasto na święta, można upiec, ale co zrobić jak matce wychodzą zakalce?

Pech jest tylko naszym usprawiedliwieniem grzmi spiker w radio - ciekawe spostrzeżenie, zawsze jak coś się stanie zwalę na fakt daty dnia dzisiejszego, wczorajszego, przyszłego...Pipin w domu szaleje, po nocce spać nie daje, drze tą papuchę, śniadania jeść nie chciał i matka poderwała kończyny z nerwem na ustach, z terroryzmem w głowie że jak nie zjesz - też tak macie jak nic nie działa, nasza, moja bezradność czasem szaleje, pokazuje pazury - to zobaczysz, nie dostaniesz cukierka na przykład, dla świętego spokoju matce udaje się kawałek chleba wpakować do paszczy, zagadać, odwrócić uwagę, powędrować do łóżka i parę godzin przekimać, słuchając trzaski, walenie zabawkami w moje panelki, pobudka i brak weny, szybki obiad, ogarnięcie od wszelakich złych poczynań pokoje i byle przeżyć kolejną nockę...

2 komentarze:

  1. U mnie przewaznie pechowy jest dzien nastepny :D Ale i tak siedzi gdzieś ten lęk Z tylu w głowie

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw swój ślad...