sobota, 28 grudnia 2013

I już po...

Jak przed świętami , tak już po ...rzeczywistość wróciła do normy, małej stabilizacji, rutyny? nie koniecznie tej , posiadając dzieci matka nie może narzekać na brak czasu, na brak zajęć, na brak niespodzianek...nieletnia postanowiła udekorować dom w postaci kolejnego członka rodziny, przynosząc w pudełko zmęntą małą, puszystą kulką, takie coś o czarnych oczkach, garści pełnej sierści, strachu i trzęsącej się galarety, tak urabiała nas na dobrą minę, tak tłumaczyła, tak prosiła, błagała, przekonywała że wziąwszy tatusia za pazuchę zaprowadziła do sklepu zoologicznego by ten zerknął swoim okiem, nie tyle dał sie przekupić ale by same nogi ugięły się pod stosem zachwytu...i dał się się chłopina ugiąć, zakochać i teraz mam nie jedną klatkę do czyszczenia a dwie, bo w tej drugiej zamieszkał mały kudłaty Frido, kolejna świnka morska która działa na nerwy swoim zapachem, jestestwem Tofikowi który poczuł nie tylko ukłucie zazdrości, ale czy wypada by ktoś mu po jego terytorium deptał jakby nigdy nic? łazi napuszony, zły, kłikaniem daje znać że taka opcja nie wchodzi w grę , albo on albo tamten i weź tutaj bądź człowiekiem...za akceptacją dwojga trzeba będzie poczekać, za to noc? jak nie Pipin który budzi się i stęka jak stary tak ten mały potworek doprowadził matkę do stanu bezsenności ogólnej, tak kichać, prychać, chyrchać nie wypada tak małemu stworzeniu a ten jakby sobie płuca wypluwał, co się matka położyła tak wstała by odkorkować nozdrza zapchane trocinami, by podpatrzeć czy wszystko gra i huczy a ranek? Pipin byleby oko otworzy a już gotowy do działania, za oknem słońce i już krzyczy że Aciu idzie, jeszcze śniadania nie zje a już słychać - odtuzac jedzie...co znaczy że odkurzacz pójdzie w ruch, ledwo zjedzą , przełkną , przepiją a już mama szybko, zrób picie, obierz owoce, podaj, wynieś , pozamiataj, dom po świętach? po co człowiek w ogóle brał sie za porządki skoro wygląda jak po burzy, tornado, a może to ta wichura z Zakopanem przeszła tak nie zauważenie przez innych a trafiła przez lufcik w pokoje, pralkę i stertę prania...matka układa, wywala, stara się, tworzy równe stosy, kupki, przebiera, myśli, wspomaga sie ziołami bo wiadomo zaleczona celiaka daje co parę miesięcy o sobie znać, kapusta z grochem, bigos, grzybki smażone z cebulką, ogólnie kolacja wigilijna daje znać o swoich trzewiach które litrami matka połyka rumianek z miętą pieprzową,, rapaholin, nospa, nadzieja...nieletnia skoro teraz za oknem na plusie całe 10 stopni, wywija z koleżankami na rolkach, każdego dnia daje przykład kolejnym siniakom, guzom, miejscom obolałym ale jeździ jak dzika, jakby w tych rolkach się urodziła i jak nie ten sprzęt to deskorolka bo jak przystało na chłopczycę próbuję swoich sił w tym kierunku...wiosna panie sierżancie chciałoby się krzyknąć, słońce grzeje, trawka z grudniowymi stokrotkami kwitną, pijaki i piąta zmiana okupuje ławki osiedlowe, ptaszki ćwierkają, biedronki latają...na dzisiejszym spacerze Pipin wytarmosił kilka kochając je zbyt wielką miłością, przydusił, wycałował i dał im odfrunąć do nieba po kawałek chleba...Ktosiek wrócił do pracy, urabia swoją cierpliwość po łokcie, za to matka w dresach okupuje ciepło ogniska domowego, nie speszy sie za niczym, nie goni za nikim, ot dzień wolny z kawka w tle, programem porannym, uśmiechem i optymizmem że fajnie mieć świadomość że ktoś leży kiedy inni pracują, matka ma urlop...:)
Nasz nowy przyjaciel - Frido :)
Towarzystwo rolkowe :)
Pomoc dzieci jest niezbędna :)



1 komentarz:

Pozostaw swój ślad...