piątek, 14 lutego 2014

Feriostrada

Ferie powoli zbliżają się do końca - a jednak nieletnia nie narzeka na nudę, na brak zajęć,  nie łapie bezczynnie bzykających much ( cokolwiek to znaczy ), nie pluje nie łapie, nie siedzi z nosem przyklejonym do szyby, nie narzeka, pada wieczorkiem jak komar, a to wszystko przez dobrze rozplanowany czas który sprawia że dziecko nie siedzi bezczynnie, nie zadaje tych samych pytań w wersji ; Co porobimy? ; w poniedziałek kino, bajka o ; Tedi i poszukiwacze zaginionego miasta ; Nie spodziewałam się tylu dzieci, dorosłych i młodzieży, że maluchy ledwo oderwane od wózków będą siedziały cicho pałaszujące popkorn , spijajace soczki, wpatrzone w wielki ekran...śmiechu pełna beczka, a nieletnia ubawiona, zainteresowana - super sprawa kiedy można dzień spędzić z córcią. Potem wypad na miasto, wspólne grzebanie w ciuchach czyli to co najbardziej lubi płeć piekna...zawsze okazja sie znajdzie by wyszarpnąć od matki to co wpadnie w oko , wiec zadowolona wróciła do domu pełna wrażeń.
 Tedi i poszukiwacze zaginionego miasta / Las Aventuras de Tadeo Jones (2012) [chomikuj download]
Pipin za to odkrył kredki, papier i pokrywa je swoimi pierwszymi obrazkami, kreski, krzywe, kółka, niby bohomazy a są szczelnie przez matkę przechowywane w magicznym pudełku do którego wrzucamy rzeczy pierwsze i unikatowe. A potem w wieku  ( im później tym lepiej ), odkrywamy i wspominamy, opowiadamy baśń o dzieciach...Kojaka uwielbia takie wieczorki z pudełkiem pełnym wspomnień, to lepsze niż bajka, wymyślanie o pieknych królewnach, smokach, zresztą chyba moja pierworodna zaczyna wyrastać z lalek, książeczek dla dzieci, ona łapie się za Siesicką , za Chmielewską a ma dopiero dziewieć lat...rozmowa z nią to już nie jakieś takie tam, a coraz poważniejsze dyskusje na różne tematy, rozwija, słucha i tworzy...Wczorajszy dzień do baseny, ale nie byle jakie ; Termy Unejów ; słyną z solanek, jacuzzi , basenów dla dzieci, klimatu, jak relaks to relaks...Kojaka wskoczyła w strój kąpielowy i dawaj kraulem, pieskiem, skoki na ; bańke ; rzucanie byleby jak najdłużej w wodzie, tyle szaleństw na raz...

Dzisiaj za to że temperatura była ponad dziesięć stopni dziadki zabrali dzieci na spacer, Kojaka wersja z rolkami i objazd naszą Turecką promenadą, Pipin podglądywanie koparki plus pracowniów gospodarczych ze spółdzielni bo i dźwig mieli, traktor...
Lubię czas spędzać z dziećmi, pokazywać im rzeczy które je otaczają, to nas zbliża, zacieśnia więzi, taka integracja powoduje że matka w wykonaniu Kojaki zawisła na ścianie :D taki gest, forma podziękowania za te intensywne dni...

czwartek, 6 lutego 2014

Chrypa

Jak nie mieć chrypy skoro matka śpiewa, nie w chórku, nie przy mikrofonie ale sama z siebie w pracy a hala duża, wysoka i echo sie nie sie a że chłopaki skupieni na obowiązkach nie zwracają uwagi na pokrzykiwania ; moja ciocia z Ciechocinka ; ( znacie te przyśpiewki i inne? ), ; Cztery razy po dwa razy ; Ta ostatnia niedziela ; śpiewam jak dzika i drapię by welur obiciowy komuś służył długo aż do wytarcia ostatniego kłaka...nucę ciut za głośno i czaruję maszyńsko by jakoś zabujało sie do 22 - chrypię bo alergia moja jakby siostra rodzona daje znak o sobie , ona swoje ja swoje, a w głowie wiosna, nosi mnie, to znak. Zachody słońca to co kocham ostatnio zaglądając przez okno hali, widok na me osiedle i pytanie: w domu Ok? ale urobiona po pachy nawet nie marze by wspomnieć taki szczegół jak Pipin...

Pipin ostatnio uwidził ściąganie paputków ( wasze dzieci tez tak mają, macie ochotę je przykleić na super glu?), ściąga a my zakładamy, robota głupiego, ledwo ruszy z kopyta a już przychodzi o jednym kapietku...to samo z nieletnią jakby się zmówili, tyle tylko ta ma rozumek ciut większy, cięższy a jednak biega na bosaka, ile razy mam zwracać uwagę, prosić, błagać, krzyczeć? chyba tylko dla własnej satysfakcji...nie bez powodu jeden mądry napisał , powiedział że idioci wprowadzają zamęt, nerwy za który cierpi organizm innego człowieka i coś w tym jest, jakaś prawda utkwiona ale nie strawiona. Małoletnia? ma ferie i tworzy banialuki w postaci ; Gabryś zrobimy bańki mydlane? ; i robią gdzie po pięciu minutach słyszę ; zostaw to, nie dotykaj, nie ruszaj, wyjdź stąd ; Matka przed pracą a czas działa cały czas w tym tygodniu na jej nie korzyść , chciała posiedzieć, odpocząć i kawę spić w pozycji plecami podparcia na siedząco, nawet na leżąco, znaleźć punkt odniesienia, zaczepienia, relaksu, taki mały spoko luzik, a tu ciągle jak nie prosiaki, to zaginiona książka od religii , który to niby pożyczył Bartosz kolega z klasy ale on stwierdził że to jego wiec gdzie jest książka córki? ciągle coś ginie, śmieci przybywają...a tutaj takie coś kurier przysłał z Reality dyskotekową kulę która ma bawić, wprowadzać w muzyczne klimaty taneczne gdzie pierworodna wytańcuje hulańce i szpagaty ze swoją Martyśką a  tym wszystkim Pipin i kolorowe obiekty latające po ścianach.
Szybki obiad w wykonaniu Pana Domu - bo matka ma sie zrelaksować, odstresować przed robotą a najlepiej smakuje jak ktoś inny ugotuje i tak moje nie palenie szeląg jasny trafił i zapaliła matka po trzech dniach abstynencji i tyle...jedne pracują nad sobą, kilogramami, inne zatruwają środowisko , cóż to tam, Ktosiek sam kupił paczkę z wyrazami ; Nie wytrzymam tych najgorszych dwóch tygodni z Tobą ; mam się truć dalej...a potem? kanapeczki i w te pedy przed siebie walczyć i wygrać nie równą walkę...

wtorek, 4 lutego 2014

Można dostać palpitacji...

Nie potrafię usiedzieć na miejscu - to wiem, roznosi mnie energia, to też wiem, łatwo ulegam humorom, zwłaszcza jak od wczoraj nie palę ( co nie powiedziane że nie zapalę, ale żeby nie było że matka nie próbowała), Ktosiek dla świętego spokoju zagryza ; wargi zębami , ; mało tego! kupił paczkę papierosów jako amulet który ma służyć odstraszeniu, ma sprawić ze poczuję sie bezpieczna mając je w zasięgu ręki, wzroku...więc ponosi mnie, jakby wszystko po troszku a jednak czas jest szybszy...praca i obowiązki, za oknem wczesna wiosna, piękne zachody słońca które wprawiają w dziką tęsknotę za domem, dziećmi bo zawsze tak jest ( przynajmniej u mnie ), że z dala od domu tęskni sie za swoimi, a jak są ci ; swoi ; ma się ochotę wyjść do ludzi, nawet posiada się nie pohamowaną rządzę pójścia do pracy. Ponoć także to nazywa sie równowaga, masz rodzinę i pracę, czego chcesz człowieku - posiadasz niemal wszystko - o pieniądzach, kościele i polityce sie nie dyskutuje, kwestia gustu. Tak wiec dochodząc do takowej stabilizacji, uważam że jestem wypośrodkowana, dzieciaki szczycą sie matką zakręconą, tatusiem zabieganym, ale wózek toczy się do przodu i chyba całe szczęście...
Robiłam testy, tydzień zajęło mi by poznać ostateczny wynik i werdykt alergologa , testy płatkowe, plastry naklejony po których swędziały mnie krosty aż miło, trzy dni biegania do kontroli, werdykt jak osąd : uczulona niemal na wszystko, począwszy od kosmetyków, zakończywszy na chemii ...o trawie nie wspomnę bo to taki mały pikuś...a  wiec nic dziwnego że jakieś ; coś ; obsypało mi brodę...poza tym ...cholera mnie bierze na takie mikre rzeczy że aż śmiać się chce...a tu ciągle w ; świecie ; coś , matka zabiła, zapiła, urodziła, ten uciekł, przejechał, zostawił, gdzie nie spojrzę, nie dopadnie mnie zmora media tam atakują, alarmują i krew się gotuje bo znowu rząd, bo znowu walki a w Soczi brązową wodę z kranu serwują, kinkiety bez żarówek...pokoje dzielone z innymi uczestnikami IGRZYSK OLIMPIJSKICH...no trzeba poznać kulturę innych państw, kawior panie, panowie? jak Wam narysuje...a od czego jest wyobraźnia. Na taką wyobraźnie chorował kumpel, wyjechał za granicę a teraz sapie jak pies na wyścigu, że źle, że wykorzystany - uprzedza, odradza, ale kasa piszą inni, kusi, podnieca, rajcuje nasze ego. No weźmy moją znajomą, osiem miesięcy siedzi w Dojczland, i pakuje mrożonki aż miło, owszem nie powiem - gwiazda - kiedyś? ani to ładne, ani zgrabne, powabne? czarowne, chyba klarowne po paru procentach, ujdzie w tłumie, teraz moi mili, to i Marks i Spencer i Dior, Adidas, Nike i wiele by wymieniać na sobie, oko upaćkane markerem co to gwarantuje i wydłuża a na pewno ma nie brudzić, cienie, pomadki, lakiery, ach, och , co to nie ona, jak powie to powie, bo te osiem miesięcy razy pięć lat dało ciut i trochę, no nie? postawiła chatę, męża pozostawiła na miejscu bo ktoś musi dorobku jej pilnować dzieci już dorosłe to też pracują więc jest panią własnej portmonetki...ale czy ma własne miejsce na ziemi za którym tęskni, gdzie odpoczywa? ile to można rypać, za jaką cenę, zdrowia, poświęceń dla rodziny, raz kiedyś to ja rozumie, ale ciągle? całe życie...a czas gna...więc ja patrzę na zegarek, jutro połowa tygodnia i gdzie to uleciało...Ale ma...moja wyobraźnia - daleka od ideałów, ale walczę i poprawiam, ulepszam, modeluję i zawsze coś spartaczę...


piątek, 31 stycznia 2014

Ferie

I co tu dużo mówić - ferie. I co tu dużo mówić - weekend. I co tu dużo mówić - grzaniec, kaloryfer i ciepłe skarpety. I co tu dużo mówić - odpoczywamy. A za oknem - wieje ciąg dalszy. A do wiosny? jakby nie było jutro już luty i jakby bliżej tej kochanej, upragnionej zieleni, ciepłego słońca i placu zabaw. A puki co, czytamy książeczki, budujemy drogi dla pociągów, czyli spoko luzik :) Miłego weekendu.

wtorek, 28 stycznia 2014

Pipinowo, Kornelkowo

Gdzie nie spojrzeć - zima, śnieg, wiatr i lód. Czas goni a ja ganiam na złamanie karku, byle zdążyć, zrobić, mieć z głowy. W domu przygotowania do ferii i odwieczne Kornelkowe pytanie :
- Co porobimy?
Zajęcia na czas ferii organizowane w dziecięcej bibliotece publicznej oferuje szereg zabaw, spotkań, zajęć, Dom Kultury także zachęca szeroką gamą oferty jak przezyć z dzieckiem dwa tygodnie tak by się nie pozabijać z nudów. Tak ona najbardziej obcina u nasady ogona skrzydła, pozbawia kreatywnego spojrzenia, bo ile można siedzieć z nosem w telewizji, w komputerze, dzisiejsze dzieci jak nie dasz im ; planu działania ; rozkładu dnia w punktach nie wiele zdziałają sami wymyslając sobie zabawy. Kiedyś to było...nie ważne czy śnieg, czy deszcz, słońce czy wiatr biegało sie z dzieciaki pod blokiem i zawsze było ; coś ; do zrobienia, zawsze głowa pełna pomysłów, a dziś? jakby naszym dzisiejszym dzieciom zabrakło wizualizacji własnej wyobraźni. Jak nie pokażesz palcem, najlepiej jak nie zrobisz ( zawieziesz, zapłacisz, wykombinujesz czas wolny od pracy ), to sami nie zorganizują sobie pola do działania...a rekreacja w postaci Termów Uniejowskich czeka, baseny, jakuzzi, coś dla ciała , coś dla ducha, solanki, maczanie dupska i to bez włażenia do wody...dla dzieci zjeżdżalnie, wodne eskapady to coś mówi, obiecuje, czaruje...poza tym szkoła...aula z rużnymi zabawami , postawmy na proste plecy a wiec dużo WUEFU mniej humanistyki :) zawody, gry byleby pozbyć sie na parę godzin własne potomstwo. Co innego Pipin, dwulatek to wiadomo szaleć to jego praca, rozrabiać, , hałasować i wojarzyć jest standardem, złote dziecko z wszelkimi reakcjami na ADHD - wszędzie pełno i puki nie padnie w głęboką noc nic nie jest w stanie go ujarzmić. Ostatnio jak to dwu latek a wiadomo że i młodsze  dzieci już wszczynają gadkę z okresleniem na rozumienie znaczeń słów, tak i jemu rzuciło się na mowę...ulubionym słówkiem ostatnio jest KOBITA - jak kobita zabita a Felek wiadomo gdzie...Więc w rozmowie z siostrą słyszę rozmówki...

Kornelka przy okazji będąc w posiadaniu młodszego brata poskarżyła mu się że boi się spać sama...
Na co Pipin:
- Nie bojaj się kobito.
Siedząc w kuchni spijając zielonego El gray'a omal z krzesełka nie spadłam dusząc w sobie i w zarodku potok i wybuch śmiechu...Skąd to się bierze, nie ma co sie zastanawiać , ot samo wyłazi ale jaką rodzicielka ma ubaw? po same pachy...

Gadka małolata jest tym bardziej śmieszna że słowa wypowiadane nie tylko mają moc sprawczą , bo skoro niekapek jest pusty to trzeba nalać i słyszę po raz enty - pitu nie ma, i wiadomo o co chodzi, kursuję zatem od kuchni do pokoju, podtykam z ciasteczkami, chrupeczkami, głaszczę po główce, chwalę i duma mnie rozpiera że mam takiego syna, a on wstając z łóżka rzuca kolejnego niusa :
- Moja jeteś, kochom cię...

I widzicie mnie w tej chwili jak Korzuchowską w Rodzince.Pl zalaną łzami, bo tak to działa. Nieletnia za to stawia swoją barierę wolności, po szkole zamiast do domu na obiadek i do książek ( przestań mama, zaraz ferie i nic nam nie zadają, zapomniałaś już jak sama chodziłaś do szkoły? upomina - przecież to były stare czasy plus inne czasy, a przecież rodzice są zawsze starzy i nic nie wiedzą ), wybiera drogę ze szkoły pięć kilometrów dalej przez osiedlową górkę...a tam ? dzieciaki, ślizg na dupsku, plecak rzucony odłogiem...wraca na obiad odgrzewany piąty raz, gdzie byłaś pytam tak dla uzasadnienia kto tu rządzi...
- Na górce, poślizgałam się i wróciłam, obiad pycha, wyszła ci ta ogórkowa...
Ręce , cycki opadają...

Nie mam czasu, bo nawet jak mam to siedzę z nosem w ksiażkach, ostatnio przerabiam jedną dziennie i siedze po pachy w Kingu, Coral, Neuman...Dzieciaki, praca i odwieczne użeranie sie z popsutą maszyną, nocna zmiana i brak weny a raczej siły na inne rozrywki, sprawa że wypełniona jestem po brzegi jak kielich czerwonego wina...

piątek, 24 stycznia 2014

Relacje






... Zawsze zastanawiałam sie wybiegając na przód ( nie rób hop zanim nie przeskoczysz ), w przyszłość jak to będzie mieć nastolatkę w domu, mieć syna i nasze relacje, rozmowy, czas...czas dzieci lub brak czasu dla nas ( zależy od więzi ) , jak potoczą sie nasze losy, dziecka imprezy przetykane szkołą lub na odwrót...natoletnie dylematy, bunty, kolejne bezsenne noce zarywane nie na czytanie ksiażek, bajek a modły wysyłane gdzieś wyżej ; oby wrócił/a szczęśliwie do domu ; A jednak ostatnio miałam okazję być świadkiem w markecie osiedlowym sytuacji która ...no właśnie...

Stoję w kolejce do kasy, za mną ludzi masa, przede mną to samo, gorąco, brak ludzkiej cierpliwości dawał słyszeć odgłosy komentarzy, my gdzieś tak po środku - ja plus nieletnia - za mną stoi starsza pani lat około 70 - tki, z nią syn po 40- tce, ona coś mu tłumaczy , produkuje się, wtem on, poważny jegomość w płaszczu czarnym, złapał swą mamę za nos, ona spojrzała sie na niego i pociągła z łokcia mu w prawy bok...reakcja ludzi? każdy zaczął się śmiać, jakby tym samym rozładowali napięcie...

Kolejna sytuacja?

Znajoma jest w posiadaniu 20 letniego syna, któregoś dnia wpadła na pomysł że ; pogilgota ; synka swego dwumetrowego, wpadła do pokoju i rzuciła sie na leżącego chłopaka, ten zdziwionym reakcją matki , spokojnie wstał, przerzucił ją przez ramię, wyniósł z pokoju, rzucił na łóżko, zaczął ; gilgotać ; po czym wychodząc skomentował ; Mam matkę wariatkę ;

Ja.

Wybyłam na kolejne spotkanie z panią która ma usunąć dysleksję nieletniej, w drodze powrotnej  wstąpiłyśmy na frytki i sok ; Pod papugi ; siedzimy i rozmawiamy ...no właśnie nieletnia już nie taka mała uświadamiała mnie na temat życia szkolnej ławki, inna rozmowa, inne kłopoty związane z jej zachowaniem, bo rośnie mi temperamentna kobietka która stoi na progu buntu, patrzę kiedy z niej uleje się lawa i potoczy stokiem w dół, Pipin za to jakby się ciut uspokoił ale jednak niech prosiaki trzymają się na odległość  - ryzyko w tej sytuacji jest dalekie od zabawy...


środa, 22 stycznia 2014

Choinkowo - dziadkowo :)

Z okazji Dnia babci, dziadka usłyszałam dzisiaj rozmowę moich rodziców którzy jakby są opieką, opoką kiedy matka szaleje na pralnicy w swojej firmie :)
- Fajne te wnusie mamy - maluję tuszem rzęsy w łazience i słucham jakby nigdy nic.
- Ano fajne te dzieciaki nam rosną - przytakuje dziadek - Kornelka już taka galanta, Gabryś nam rośnie, zobaczysz jaki z niego będzie chłopak na szkwał - chwali sie z dumą.
Im bardziej wychwalają tym bardziej marzę po oku tuszem bo z tego co zrozumiałam wychodzi na to że kochani dziadkowie jakby przysposobili sobie ; moje ; dzieci, kochane potomstwo na własną modłę o tym że do wiosny jeszcze fiu, fiu to wiem , że ślisko i nogi można połamać to też, że szyby skrobać trzeba a klamki w aucie same odpadają też świadoma jestem, że do pracy zamiast ustawowych dziesięciu minut, szłam ponad pięćdziesiąt z wywalonym jęzorem, wpadając na halę po uprzednim upadku gdzie matka ujrzała gwiazdy nad kopułą, kiedy nagle świat zawirował a tyłek omal nie pękł bardziej niż pęknięty jest. Że zima pokazała swą mocną stronę także niskich temperatur to idzie zrozumieć, w końcu jest styczeń , dawno po połowie, że droguwka zaspała i śpi nadal to też nic nowego, że PKP działa jak działa to nie reforma pani minister a taki mamy klimat i chyba trzeba to znieść a tutaj serwują mi dziadki na wiosnę, działka, grill i basen z dzieciakami w środku z tym uprzednio że jak będę w pracy to oni zaszaleją, na ryby skocza, namiot rozłożą, wybyczą się, że tyle ich nauczą, pokażą, super!!!!!!!!!!! Kochani moi dziadkowie, cieszę się że Was mam, ze myślicie o moim odpoczynku, że dzieciaki które Was zamęczają, skaczą, krzyczą, śmieją się i śpiewają tak kochacie że sami planujecie własne życie już hop do przodu a wiadomo że przeskakiwać Wam nie każę, dziękuję za Waszą troskę ( mimo że nie raz i dwa gary były zamoczone od przypalenia - bo zapomniałaś babciu wyłączyć gaz - matko boska jak to się skończy ), za opiekę ( tylko co te dziury w panelach robią), za miłość ( do przekarmiania na pewno ), za wyrozumiałość ( ciągłe zwracanie uwagi, zostaw, nie ruszaj, nie dotykaj ), za to że jesteście i chcecie być - dzięki Wasza kochająca córka, matka Waszych podopiecznych. Dzięki wnukom Wy macie zajęcie i nie gnuśniejecie w domu a rozwijacie pasje - co zrobić by nie było nudno przez osiem godzin dziennie.






Jak co roku nieletnia odbyła zabawę choinkową w szkolnej auli w obecności didżeja i innych równoległych klas, dla połowy klasy ( zwłaszcza panów ) najlepszą metodą na wyładowanie emocji, energii było szaleństwo bieganiny na korytarzach gdzie w dalszym ciągu dało sie czuć lodowisko na podłodze, jak wichury, wiatry i tornada mijali nas z prędkością światła. A Pipin szalał, skakał i wyglądał jak miniaturka pierwszoklasisty - uśmiechnięty w mundurku szkolnym, najpierw pokorna dusza, spokojny człowiek z chwilą rozpoznania terenu począł dawać czadu a my za nim w poślizgu , cwałem, galopem, byleby te schody, poręcze, słupki, inni biegający nie uszkodzili mi dziecka. Muzyka, rwanie na banie jak to darł się didżej, jeszcze raz i jeszcze dwa, co na myśl przywodziło i jeszcze jeden i jeszcze raz, toast, wznosiliśmy w duchu kielony, światła i pisk dzieciaków na wieść o Donatanie, Piersi i całej reszcie która tworzyła hicior za hiciorem. Bale przebierańców, bo jakby nie było karnawał mamy to i przebrania kocurów miały branie, sama w latach osiemdziesiątych przebrałam się za kieckę mamy, najlepszą, różową z gryzącej koronki , piersi wypchałam ojcowskimi skarpetkami, na nogi włożyłam siostry botki , wymalowana, poczorchana co miało mieć efekt tapiru, podążyłam na salę gimnastyczną na której grała muza czerwonych gitar i tam skakałam, tańczyłam, szalałam, a skarpety ojcowskie same wypłynęły...jaki zły był, jak szalał bo jak to jest, ze zawsze nigdy nie ma z parą a bez...tak bywa do dnia dzisiejszego że te skarpety jakby pisały inną bajkę, każde o innej parze i bez, single jak w życiu tak i w szafce...
Tak kończąc impreza wywołała fochów parę bo : Ktosiek ściągnął balonów sznur za co dostał od szatniarza po uszach, nieletnia focha walnęła że ktoś jej także zabrał, ja walnęłam że co oni tacy nie ogarnięci, mały jedynie spokojnie i z uśmiechem przyjmował nasz brak pohamowania...wieczór w domowych pieleszach...

sobota, 18 stycznia 2014

Weekend

Gdzie nie słyszę tam weekendują, w radiu sobota, w mediach sobotunia, u znajomych? subcio...jak się ma weekend raz na miesiąc jeden i porządny ( aż trzy dni lenistwa, czymkolwiek to jest ), to można zazdrościć lub po pracy poszaleć jak Ojciec wygodny też barman z drineczkami i nie koniecznie alkoholowymi, bo tatuś wymyśla, działa i jest niesamowity w tym co robi, a robi co lubi czyli praktyka czyni mistrza :) A ja po pracy...matka noga za noga poprzez chaszcze, dróżki i ścieżynki wraca na pomidorówkę, przedziera się przez mgłę, wspina po schodach, rzuca torbę, buty w kąt, pożera miskę zupki, jest...Ktosiek utytłany, co jest? Pipin. Tatuś ostatnio ma kłopota, małolat uwziął sie na niego, zakochał się bo tatuś wymyśla zabawy, nosi, kąpie, produkuje się a mały to wykorzystuje, bez tatusia ani rusz...do kibelka razem, wszędzie małolat do nogi uczepiony jak małpka, wystarczy że coś i już płacz i zgrzytanie zębami, wystarczy że tatuś obiad zacznie robić, obierać ziemniaczki, marchewkę, tłuc mięsko a mały wrzask bo tatuś ma zostawić i już, natychmiast być tu i teraz na jego zawołanie, bunt buntem, ale tatuś tatusiem, moze go nie być, jest dziadek, ewentualnie babcia, jest Kornelka i jej wieczne : chciałabym być artystką ale mi nie wychodzi...jestem ja i wspólne zabawy ale tatuś? wygrywa my polegamy, tatuś ma ręce pełne roboty, małego, jego osoby, a my mamy siebie i święty spokój, skoro tatuś nauczył, pozwolił sobie wejść na głowę, utyskuje, nadskakuje to po co te pretensje, te słowa krytyki, te żale, że oczy wzniesione ku niebu? też tak macie, a może to mój syn wie jak włączyć odpowiedni przycisk ; tatuś play ; i tatuś działa na pełnych obrotach i co dziwne - zawsze uważał że jest za stary na dzieci - wiek z przekroczeniem 46 lat z małym haczykiem, o czymś to świadczy, dumna jestem z chłopaków że tak sie kochają i oddychać bez siebie nie mogą...ja za to idę spać po 20 :) a reszta? niech się męczy :)

czwartek, 16 stycznia 2014

Zima przyszła...

Drogówkę zaskoczyła - zima, w styczniu, nad ranem zrobiło sie biało, ślisko , mroźnie...można nogi połamać, ręce, a Edek? zrobił taki szpagat że omal mu jajka nie pękły...
A my popołudnie z bałwanami w tle, biegaliśmy po naszych skwerkach, placach zabaw, górkach, rzucając sie kulkami, lepiąc i baraszkując na mokrym śniegu. Pipin? tak, on zwłaszcza uwielbia śnieg, hasanie, skakanie, badanie, macanie bo przecież to białe szaleństwo - jakaś nowa zabawka, zimna, mokra , ni puszysta , nie przejrzysta a bałwan? nawet buziaka dostał...


Nieletnia za to jako typowa dziewięciolatka powędrowała z koleżanką po ; szybkim bałwanie ; na swoje zakupy...jako dziewczynka dostaje zaskurniaki, nie jest to suma która by była wystarczająca, potrzeby córci rosną jak apetyt w miarę jedzenia, parę groszy a już leci kupić, wydać, byle szybko, prędko bo widziała, zauważyła i chce to mieć...wiec droga jej już inna niż małolata, bardziej dostrzega realne kształty rzeczywistości, tego co ją otacza i kto nauczył moją córcię pyskowania? Teraz jako matka widzę ile moi rodzice musieli mieć cierpliwości, wyrozumiałości, tolerancji żeby przeżyć... choćby do dziś...ile mnie czeka zgrzytów zębami, wznoszenia oczów do nieba, ile pytań, zastanowień, nawet łez...osiwieję, dostanę choroby ; fiksum dyrdum ; ale co, warto dla moich małych robaczków :) a nieletnia? cóż - żyje szkołą, koleżanką, nawet wspomina coś o swoim ślubie i chyba to ta kiecka z wystawy ją tak męczy , bo czy znajdzie sobie faceta? oto jest pytanie :D





Zima lubi dzieci, dzieci lubią misia, miś lubi miodzik, a zima hula w drzewach, po gałęziach, sikorki buszują po balkonie w poszukiwaniu słoninki, jeszcze nie daję, jeszcze nie czas, poczekam kiedy kopuła czopy śniegu zawali ziemię tak bardzo żeby nie mogły sięgnąć dziobem ziemi...
A skoro zima, śnieg, szarości, mrozik, to pod czachą  czai się myśl żeby uciec z pracy na wagary...ot taki dzionek - dwa żeby nadrobić czas z dziećmi, Pipinem, Nieletnią ale przede wszystkim z Ktośkiem...Ja w domu to on w pracy, lata między regałami, zamawia, ustawia towar, doradza, wita przedstawicieli, jest...a jak jest w domu to...telefony się urywają bo każdy potrzebuje go, jest niezbędnym narzędziem kierowniczym w Bricomarche...zanim zaczniemy zdawać sobie relację jak to u nas bywa, matka po dniu pracy, dzieci, zabawy, spacerów, zakupów, zasypia...


wtorek, 14 stycznia 2014

Dom

 W rozmowie z jednym panem na temat rodziny, stwierdził że żona zmieniła sie o całe 180 stopni, to już nie ta sama kobieta która go ; porwała ; uraczyła miłością, odkąd pojawiły się dzieci jakby przestała zwracać na niego uwagę i nic tylko ; pędraki i pędraki ; zawracają jej głowę, praca i dom, sprzątanie i gary, pranie i składanie go, ciągle coś, gdzie podział się romantyzm? jej ciało jakby też przeistoczyło sie ze szczupłego w pływającą galarete...nagle nie ma czasu, ochoty, natchnienia jakby przechodziła ciągłą chandrę, gdzie podział się jej zapał do nowych rzeczy, do odkrywania świata, do próbowania nowych i nie znanych? przemęczenie? brak weny? przy piątce dzieci można dostać fioła, od rana do późnego wieczora ciągły hałas, rwetes, krzyk, kutnie, przepychanki, śmiech plus włączony telewizor daje poczucie wulkanu który lada moment wybuchnie, taka czara która wyleje się i będzie po ptokach...
- A czy pan - pytam się - pomaga żonie?
- Przecież to jej obowiązek...
Wydawać by się mogło że żyjemy w cywilizowanym kraju, gdzie już stare Poperelowskie tandety odeszły do lamusa, kiedy prawem ojca, pana domu było utrzymać dom, żonę i zapewnić dzieciom byt, kiedy pan i władca zasiadał w fotelu po pracy z gazetą ; Wyborczą ; z kufelkiem piwka przed czarno białym ekranem słusznie twierdząc że błogosławiona chwila kiedy można nie robić nic, bo się narobił...teraz stawia się na aktywną rodzinę, dzieli się obowiązkami i nie ważne ze tatuś pracuje, mamusia też zapracowana a co dwoje to nie jedno i dom na tym korzysta, dzieci szczęśliwe że mamusia jakby bardziej uśmiechnięta i co z tego że zmęczona...
Tatuś pomaga zabawić dzieci, gra w piłkę, idzie na lodowisko, nawet razem strużą ziemniaki byleby mamusia chwilkę dla siebie miała ( prasuje, odkurza, leci na zakupy ), to nie te czasy kiedy w podomce zaniedbana kobieta latała z wałkami na głowie, kiedy na pytanie co u niej słychać odpowiada rzeczowo i niedbale: co może być słychać, gary, gary i gary...Dzisiaj kiedy byś nie chciała i o której porze wpadając bez zapowiedzi ( w tych czasach to zakazane od czego masz komórkę ), kobieta a Pani Domu ugości Cię ze świeżo ułożona fryzurką, gustownym makijażem, w ubranku ; niby domowym ; a jednak miłym, czystym dla oka bez żadnych plamek , zapluć kaszkowych i innych dziwnych farflocli. Ona ma swoje hobby , zainteresowania, pasje, rozwija zdolności manualne, humanistyczne, muzyczne, lata na fitness, skacze na bandżi, wspina się i pisze wiersze. Dzisiejsza kobieta to niemal robot który wykonuje po kilka czynności na raz z uśmiechem na ustach, z zadowoleniem, posiada dzieci którym daje przykład spełnionej kobiety, matki i żony bo szczęśliwa kobieta to z krzyża skapnięte u faceta :)  Więc ów pan ma pretensje bo jego pani nie daje, nie pokazuje, zero większego zainteresowania - co tutaj się dziwić skoro przy piątce dzieci jest wykończona zaraz po dobranocce a to przecież nie schyłek dnia, piatka dzieci mnożene na pięć kulistych mocy energii daje wrzask, krzyk, śmiech, ryk, płacz, to ciągłe :
- Mamo podasz mi? zrobisz mi? pójdziesz mi?
 A mama? niezastąpiona, jedyna w swoim rodzaju, z dziwnym zgryzem, zacięciem na ustach robi co potrafi najlepiej to -  matkuje. Więc tatuś ma kłopota, nie wie jak zaradzić, co począć  , jak zmienić...chyba w tłoczyć się w otoczenie i pomóc...
  Dom to pomieszczenie w którym społeczność w nim zamieszkująca ma czuć sie pozytywnie, dobrze, otoczona opieką, troską , dom ma mieć ściany i okna przez które przedzierać się będą promienie słońca, gdzie poranek zawsze będzie stwarzał okazję do kochania, przebudzenia z uśmiechem na twarzy, kiedy noga, ręka przeciągać się będą a oczy szukać ukochanej osoby przy boku...Dom szczęścia bym powiedziała w kolorach może nie tyle tęczy  ( od której mogłyby te ów oczy rozboleć ), ale pastelowe, spokojne, pozytywne, dające energię...a mój dom to armagedon, Cyclon Tracy z Tsunami , to idący Ksawery, to ciągła gonitwa , bitwa my kontra dzieci...Kiedy na świecie nie było nieletniej ( jej jak jej ), narzekałam na nudę, pracę monotonną, na ciszę, na brak zapachów oliwki, na brak pudrów, grzechotek i gugania...teraz mam ręce pełne roboty, praca która wykańcza mnie fizycznie, dom i ciągłe ; coś ; co się mnoży i dzieli, dzieci i zajęcia nieletniej bo trzeba zaprowadzić, przyprowadzić, być na czasie w szkolnej społeczności, na rynku modowym :
- Wiesz mama jaką fajną kieckę widziałam? - rzuca od nie chcenia nieletnia.
I pewnie tę kieckę by chciała...bo jak znam życie, nigdy nic nie wiadomo kiedy by się takowa nie przydała...w przeciągu dnia, trzeba włączyć pralkę, rozwiesić pranie, lecieć z Pipinem na godzinny spacer ( jak wyprowadzanie psa ), pomóc nieletniej pokonać szereg nie ścisłości związanych z dysleksją co doprowadza mnie do szewskiej pasji powtarzanie ciągłych tych samych słówek, zakupy, okulista plus alergolog , zabawa z dziećmi przetykana obiadem, krążeniem od pokoju do pokoju, krzyki z wybuchami śmiechu, pisk prosiaków bo te reagują na hałas dzieciaków, wieczna muzyczna kakofonia przetykana zapachami wydobywających się z garnków. Chwila relaksu? parę kartek książki o ile nie zasnę :) dzień za dniem, ktoś by powiedział - babo to kierat lub rutyna - ale ja wole tą chwilową ; monotonię ; te poprzedzające same chwile bo dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa, ale na nudę to ja nie narzekam :) Nie zapominając że w tym wszystkim jest tata...ale to odrębna historia .

Dla takich chwil warto żyć :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

W słowach kilku o wróbelku Ćwirku...

Pipin, chłopak, chodzące złoto, dwulatek , jako typowy osobnik tego gatunku przechodzi etap buntu, dobrze Wam znany lub wszystko przed Wami, ów jegomość próbuje nas na wszelkie sposoby, jak matkę z ojcem okręcić na własne potrzeby w koło palca, jak sterroryzować domowe społeczeństwo , jak sprowadzić ich na ; ziemię ; by wiedzieli że jego potrzeby, osoba to postać numer jeden, pępek świata i weź postaw sie, powiedz NIE a zaczyna sie akcja : rzucanie tym co ma pod ręką, rzucanie sie z głośnym krzykiem na podłogę, wrzask, ryk i suche łzy , sposób na wymuszanie byleby dostać to na co akurat małolat ma ochotę...Ktosiek a tatuś z wydłużonym stażem ( cokolwiek to znaczy ), zachodzi w głowę co czyni nieletniego takim a przecież był spokojny, ułożony ( na pewno?), grzeczny jak na jego wiek a tutaj diabeł  wcielony wyłazi, uczepił sie go jak małpka która nie zrobi nic bez osobnika tej samej puci, jak tatuś maszeruje do kibelka to ten przed głośno woła - tata choć...jak tatuś jest w kuchni to ten w koło nóg i pomiędzy uczepiony porteczek , jakby bał sie że tatuś zniknie, tydzień urlopu Ktośka wyssało z niego siły, wymęczony, mizerny w całej swojej prostocie nosi 14 kilo miłości, poddaje się zabawom które doprowadzą jego dyskopatię do ruiny, ujeżdżany to nic, zajeżdżany, koniki, baranki, cuda wianki byleby spokój był, matka po nocce - nie przytomnym okiem rzuca spode łba - a tutaj jak nie samochód leci gdzieś w przestrzeń między telewizorem a oknem, ryk, kwik i co? weź go do sklepu, weź go w miejsce gdzie nabawisz sie depresji, desperacji, chcesz mocnych wrażeń, uważasz że dzieci w tym wieku są zawsze pokorne, to pożyczę na dzień Pipina by ów osoba zmieniła zdanie, by się spociła, utytłała wyłażąc z siebie i filozoficznego toku myślenia...No kochane mam dziecko najmłodsze , skarb, żywe srebro, złotko a nawet brąz...babcia dziwi sie przecież nie dawno było takie kochane, usłuchane, bawiące sie a teraz co mu się porobiło? Ano bunt dwulatka, rozwój emocjonalny dziecka które sobie z emocjami nie daje rady, które poddaje się reakcjom, które wymusza i sprawdza cierpliwość starych, otoczenia, na ile sobie pozwoli, do jakiego momentu nie wybuchniemy, nie trzaśniemy łapą w stół, do której chwili nożyce się nie otworzą, a karty nie rozsypia na ławę, babcia załamana bo utraciła grunt pod nogami a ona lubi wszystko mieć pod kontrolą, regulamin rzeczą podstawową, świętą a takie sytuacją wyprowadzają ją z równowagi, oczywiście szybko zmienia się tok rozumowania : dziecko idealne to takie które pozwala na spokój i ciszę, czytanie gazetki, rzucaniem oka w ekran szklany, a tutaj ciągle coś...zmienia sie zdanie ze spokojnego dziecka w dzicz, bo etap dwulatka sięga inne dzieci nie nasze, przecież to wstyd iść z takim łobuzem na spacer, on w prawo a babcia chce w lewo, Pipn woli krzaczki, patyki, kretowiny, babcia czysty chodnik, czyste buty i pokazanie twarzy wobec sąsiadek, a niech jej zazdroszczą a tutaj taki klops...ludzie patrzą, ten tworzy głodne kawałki, prowadzić za rękę sie nie da bo jest wolnym ptakiem, strzelcem i łazi jak kot własnymi ścieżkami, indywidualista mi rośnie? matka podchodzi z wodą w ustach, trzeba przeczekać, dobra rada? myśl że może wyrośnie, uspokoi swoje nie ujarzmione, kochać dwa razy mocniej, nie latać po sklepach wyprowadzać w miejsca odludne by nie narażać się na komentarze osób trzecich, takich sąsiadek zafirankowych...a jednak matka łazi pomiędzy ludźmi by dziecko uczyło sie ogłady, pożycia w społeczeństwie a niech mówią, niech biorą na języki i wiedzą że bunt moze trafić w ich dziecko...

Mieliśmy Orkiestrę z gradem i deszczem a także śniegiem w tle,wiatr urywał łby,  graliśmy dla najmłodszych i najstarszych , staramy się jak możemy dać z siebie wszystko by nasze szpitale ogarnięte długami miało sprzęt dla ratowania najmłodszych serduszek a jednak zawsze jakiś ułomny znajdzie sie co to skomentuje Światełko do Nieba za cel beznadziejny, szkoda gadać, brak słów, a może nie potrzebował/a, takowej pomocy...A Owsiak? niech GRA do końca świata i jeden dzień dłużej :)


sobota, 11 stycznia 2014

Stanął w obronie

Znajomy ma problem, a kto ich nie ma, kto nie ma dzieci w wieku nastoletnim bez problemów ten nie wiem że żyje, a wiec ów znajomy ma syna który nie lubi przemocy, jak twierdzi ; brzydzi go tłamszenie słabszych ; wiec któregoś dnia stanął w obronie koleżanek z klasy bo zostały przez pozostałą część męską w klasie otoczone wianuszkiem wulgaryzmów, doszło jak zawsze i przeważnie w takiej sytuacji do rękoczynów, gdzie został powiadomiony wychowawca, dyrekcja, pedagog szkolny i wszyscy święci...został wezwany ów ojciec ( a mój znajomy ze swą szlachetną nie małżonka ), powiadomieni o wszczeniu sądu rodzinnego ze względu na zachowanie dziecka, agresji, przemocy którą kieruje w kierunku rówieśników, a koleżanki milczą, nabrały wody w usta jak ryby , a przecież on w ich obronie, mienia, dobrej opinii, słowa, czynów i czego tam chcecie, teraz sprawa zawisła na testach psychologicznych które mają pokazać w jakim rankingu łobuzerki znajduje się syn ów znajomego...gdzie leży wina? czy warto sie ; stawiać  ; za słabszymi, pokazać siłę, moc słowa skoro potem jest to wykorzystane wobec tej osoby która zostaje z problemem sam? inna sytuacja? koleżanka poszła w cug z kolegą z klasy w szkolnym wucecie, w tym mało romantycznym momencie wpadła pani sprzątaczka która coś , czegoś tam zapomniała i nakryła towarzystwo na nie tylko umizgach ale współżyciu...sprawa rozeszła sie po kościach, koleżanka została utemperowana na dywaniku u dyrektora, przetrzepana surową ręką ojca, przeniesiona do innej klasy, pilnowana, i kolega jakby to samo z lekkim luzem, bo facet to wiadomo w ciążę nie zajdzie a stał się tym samym bohaterem w czach kumpli...nic się nie zrobiło więcej w tej kwestii, dziewczyna nadal korzysta ze szkolnej ławki, kolega bawi się w najlepsze a nauczyciele udają że ; to ich nie dotyczy ; wiec w obronie zawiesza się prawa ucznia, a w drugim przypadku nie robi się nic...a przecież dotyczą surowe reguły praw szkolnych...Dziecko zapasiesz to ci je zabiorą, jak jest za szczupłe to ci zabiorą bo je głodzisz, jak jest nadpobudliwe to najlepiej trzymać je zdala od reszty społeczęństwa, jak za spokojne to że nie daje sobie rady z agresją rówieśników, tak źle i nie dobrze, a wychowawcy? mają zawsze usprawiedliwienie że posiadając wiecej niż 25 dzieci, nie są wstanie upilnowac jednostek...rodzice? skupiamy uwagę na wypowiedziach dzieci,
- Co w szkole? - pyta rodzic.
- W porządku - odpowiada dziecko.
Dopiero na wywiadówce, spotkaniu indywidualnym matka - ojciec - dowiadują się że dziecko ma problemy w nauce, ze jego zachowanie przekracza barierę dźwięku, że nauczycile skarżą, monitują i proszą o pomoc, rozmowę , interwencję, a rodzic wraca do domu gdzie dziecko trzaska drzwiami przed nosem, ucieka w muzykę, komputer, olewa, a matka - ojciec - praca po godzinach, brak czasu i należny odpoczynek, nie ma rozmowy, więzi, jest pęd, kto i kogo obwiniać za to co rządzi naszymi pociechami? Jedno wiem na pewno : małe dzieci, mały problem, duże dzieci, duży problem...

czwartek, 9 stycznia 2014

A gęsi zwariowały...

Rankiem słychać jak lecą kluczem gęsi nasze pospolite, wieczorem lecą na odsiecz ku jeziorom, lasom, stawom, słychać kaczki tylko bocianów brak i mamy wiosnę , piękną i zieloną, nawet prosiaki korzystają z niby trawy...niby napisałam bo jak korzystać z trawy skoro ona taka mizerna, miejscami kępkami rosnąca, a pomiędzy co? kupy naszych pupili ( nie mylić prosiaków ), wyprowadzane pieski, spuszczone, jakby bezpańskie ( bo kto by się kwapił lecieć w wyznaczone miejsce - jak takiego nawet nie ma ), harcują sobie swawolnie tu i tam między skwerkami, podlewają krzaczki, piaskownicę i huśtawki, załatwiają swoje sprawy byle gdzie, na chodniku, trawniku, pod drzewem a ty idziesz i ci śmierdzi, nie ozon, nie powietrze zanieczyszczone a psie kupy! Idąc z chłopakami z pracy widzimy oto taką sytuację : idą dwie paniusie w dostojnym wieku bo o lata kobiet nie wypada pytać i ciągną je pieski dwa urocze labradory, idą i sikają a to ławeczkę, a to powąchają, pociągną i przysiądą na chodniku, a panie zajęte konwersacją straciły rezonans , poczucie czasu i wizji tego co ów pupile, przyjaciele dwa człowieka wyprawiają, ano narobiły na samym środeczku, idziemy i mijamy głośno komentując że chyba i my też załatwimy swoją fizjologię  w ten sposób, i tutaj oburzenie że jakim prawem my zwracamy uwagę ( no przecież jeszcze by się zestresowały, nabawiły nieżytu żołądka, nie daj boże czego gorszego ), że niby gdzie mają spacerować od tego jest chodnik więc ja sie pytam dlaczego nikt nie reaguje, nie komentuje, nie ma straży miejskich, nie ma mandatów , reakcji, czegokolwiek...Idziesz z dzieckiem takim Pipinem bądź dziewczynką, bo pogoda, słońce i wiadomo korzystać trzeba z uroków puki nas nie zasypie na wieki wieków, i co? idzie taki Pipin mój i tutaj gałązka , tutaj biegnie, tam się wychlaśnie, pobrudzi piaskiem to pikuś ale wpadnie w gówno, ręką, butem , nogawką, idziesz po dziesięciu minutach spacerku w cudzysłowiu - robić pranie...a dziecko płacze nie szczęśliwe bo dopiero wyszło a wrócić musi z powrotem, każdy posiadający psa nie bierze odpowiedzialności za pupila wolno biegającego, dlaczego tak jest? bo jak ma się psa to ma się pracę, a człowiek przed robotą zmęczony i szybko wyskoczy przed klatkę, pieska spuści niech się odleje, potem z pracy też szybka kupka, siku i do domu, wieczorkiem powtórka z imprezki, komu by się chciało ciekać gdzieś tam za osiedle na łąkę po której naganiałyby się do woli aż miło, jak zimno, pada i mecz leci w telewizji. A one? nawet idąc za nimi wypindrzone, rozgadane bo wiesz Kowalska, Iksińska temat na czasie, a te robią co chcą, gdzie chcą...wolna amerykanka...TWÓJ PIES - TWOJE GÓWNO...
Teraz jak teraz, widzisz w co wdepniesz a jak jest śnieg? biało, puszyście, jakoś czyściej i magi nabiera, mocy taka zima...a pieski tam kupa, tu kupa, topnieje i tylko dymek się ulatuje, chodniki środkiem oczyszczone , pozostała część pożal sie boże i mijasz, idziesz slalomem, ta spod 102 myśli pewnie - piła , znowu piła...a tobie kajaka dać , spławem przez osiedle...byle dalej, byle szybko...wiosna jest piękna, tyle tego gówna dookoła, oczy bolą , może trzeba zacząć hodować nie świnki morskie a żuczki gnojarki ; boże krówki ; niech kulają, wynoszą, urabiają swoje odnóża po pachy, niech nie cierpią na brak jadła bo mamy go pod dostatkiem i jeszcze sie marnuje...kolega idąc z nami opowiadał jak to jest nic! kupa psia w porównaniu na klucz gęsi, lecą sobie skubane, raczej opierzone i sru jeden przez drugiego jakby kto im sraczki życzył, szedł sobie do sklepu i nagle plack...sru i nie widzi, coś mu oko zakleiło, obtarł wierzchem kurtki i biało, żółto, nie ważne...ale to nic...jak jechał samochodem omal nie spowodował kolizji na rondzie tuż koło szpitala nie opodal, jechał skupiony, z radia leciała Brytney aż coś mu szybę zakleiło do połowy...żeby to krowa latała to jeszcze rozumie, placek acz naleśnik, ale gęś, kaczka, a może to bocian? a więc morał z tego taki : gdzie się nie obejrzysz wdepniesz w gówno...dosłownie...

niedziela, 5 stycznia 2014

Leśne spacery.

Za oknem słońce, plus 12 ciepła, nie siedzimy w domu, nie czatujemy z nosem w oknie, nie obijamy się po kątach a uciekamy w las oddychać świeżym powietrzem, nałapać witaminkę D3, podpatrzeć przyrodę, upaprać się błotem, wpaść w poślizg, nazbierać patyków ( Pipin ), kamieni ( Nieletnia ), rozprostować kości, pozbyć się ciut zakwasów, na koniec uruchomić pralkę i dorwać się lodówki. :D






















sobota, 4 stycznia 2014

Nuty szczęścia.

Muzyka wiadomo koi, łagodzi, łączy obyczaje, Pipin uwielbia swojego www.youtube.com/watch , każdą dziecięcą piosenkę która powoduje otwarcie ust na pohybel cieknącej śliny, otwartych na ościerz oczu jakoby kij połknął i ani w prawo ani w lewo, żadne nawoływania nie pomagają puki małolat ma obok siebie muzykę która pozwala nam zająć się chwilę sobą, kuchnia, pokojami, nawet nieletnią, za to po tej muzyce kocha nie tylko Weekend a tym bardziej Boysów, czy Gangnam Styl ale rządzący hicior Piersi czy Donatan bo w końcu jakby nie było Słowianinem jest, uwielbia Avinci i wszelkiego rodzaju repertuar dens , a jednak utwory takie jak Metallica zwłaszcza Whiskey In the Jar a już skacze, poguje, gra na wymyślonej gitarze ( od czego ma się tatusia by pokazał dziecku co do czego służy ), tak jak po nim leci Marly Maison i Acid Drinkers, nie zaszkodzi Bon Jovi ze swoimi balladami, a jednak Pieski małe dwa wygrywają w przedbiegach nad Sylwią Grzeszczak i Patrycją Markowską chociaż taką Dodą nie pogardzi bo jak to facet to i wzrokowiec więc niech popatrzy a dorośnie sam oceni w co to oczyska niebieskie wlepiał...Tsa i Dżem są znanym zespołem z tego że lecą w domu nasze stare a jare utwory z lat o których nieletnia się nie tyle uczy co poznaje, smakuje i wybiera, Rammstein to lukier na moim języku, hasiok i Coma którą kocham miłością odkrytą dopiero co, a wiec dzieciaki szaleją, przy każdej muzyce nawet taki Alex C potrafi matkę oderwać od codziennych zajęć, wykszesać siły byleby dom rozbłysł słowami Red Lips, czy Ostrowskiej którą Pipin kocha za Meluzynę, chodzi bardziej o pająka który przechadza się po teledysku jak po swoich włościach niz rozumowanie słów, Dmuchawce Latawce Wiatr w wykonaniu nie tyle Ewy Farny a Urszuli, moja muzyka nie pojęta to cieżki metal z domieszką rocka, nie każdy to lubi, nie każdy w tym dobrze się czuje, bo jak można odpoczywać przy garkotłukach jak to powiedział mój kolega, a wiec ja go uwielbiam te mocne, ostre i ciężkie brzmienia, Korn, dla ucha i jako forma usypiacza zawsze jest Cranberries , Ozy Ozborne i Gunzes Roses, to także Anna Maria z wykonaniem Michała Żebrowskiego ; Wspomnienia ; Pana Tadeusza wiele kocham, skaczę, szukam, zdobywam...dzieciaki się bawią przy tym wspaniale, bo nieletnia szuka w swojej - mojej szafie coś co uwieczni ją jako metalową dziołuchę z lat Jarocina, namiotów i róbta co chceta u boku Jurka Owsiaka, szuka stylu, własnej ścieżki którą nie wytyczają trendy a może tak bo przecież dziś spotyka się u osób nie koniecznie kochających tę muzykę i klasyfikowanie się do niej wszelkich ; Pieszczochów ; aironek, spodni skórzanych czy rokezów...Mamo będę mogła zrobić sobie tatuaż? - prosi moje dziecko pierworodne i wiem że jako matka powinnam dać po łapach, odwrócić uwagę, wytłumaczyć że boli i takie tam bzdety, na mnie żadne tłumaczenie nie pomogło, żadne - tacy ludzie są zdyskwalifikowani, uboczni, moralnie zepchnięci na pogranicze klozetu, nic z tych rzeczy...

- Jak osiągniesz wiek dostateczny do rozumu ( 18 z plusem ) pójdziesz i zdecydujesz co tam i gdzie będziesz chciała mieć...

Wiem że jako matka może zganić to za mało, uczepić się zasady że to tylko fanaberia, chwila która przeminie z czasem, ale wiem po sobie że ona wręcz narastała do granic wytrzymałości aż poszłam i zrobiłam czego do dziś nie żałuję a mało tego posiadam więcej niż jedno co dla innych może być zmiłuj się panie jezu, wyrwaniem baby z kontekstu, ja mam pracę i to taką która sprawia że ją lubię, mam chłopa ale przecież gdzie ja go wyrwałam - pewnie u tatuażysty bo gdzie skoro on sam wydziarany, nie ja tylko wpadłam i wypadłam jak mysz z pubu bo zawsze mnie pełno, bo zawsze mimo iż wzrost był przeciwieństwem z temperamentem to każdy widział ze ja tu i tam, głos którego zagłuszał didżeja, ale zawsze żyłam w zgodzie ze sobą, znajomi, przyjaciele wiedzą że cisnę czasem ciętą ripostą, ale szczerość jest męką bo pokazuje że serce masz niemal jak na temblaku, że ślina to słowo mówione z lekkim poślizgiem, nigdy nikogo nie chciałam skrzywdzić , samo wychodziło, cóż oni mnie lubią, ja ich kocham, samo leci, dzieciaki czasem patrzą jak na matke wariatkę  - po kimś się ma ten dar dziedziczenia, co tu się dziwić że ja przekazuję że można żyć jak się chce, że wystarczy chcieć, iść drogą z korzyścią dla innych a niech czerpią, niech mają a co żałować, wiec wydziarana matka nie raz pokazała że opakowanie w wykonaniu swojego ciała to tylko otoczka  która z czasem przeminie, że jeśli się chce na chwil parę zapomnieć i być sobą to nie wystarczy mieć w sobie pokład silnej woli, ale wiedzieć że to co robię ma być dobre dla mnie a nie sąsiadów , osób które komentują bo sami nic w tym życiu nie dokonają, nie zmienią, zrobią...Daję wolną wolę wyborów, niech idą dzieciaczki swoją drogą wytyczoną czy to przez Bibera  ( którego nie lubi e ale co tam, przeżyje ), innego wokalisty, niech się ubierają jak chcą, niech się spierają o swoje zdania, niech tłumaczą dlaczego tak jest lepiej, niech im będzie dobrze...zawsze będę wspierać , pochwalać bo sama miałam wsparcie a to jest ważne, nie zapomnę jak ; Kaszlokiem ; jadąc do gastryka ojciec całą drogę słuchał Metallicę która nie jednego wyprowadziłaby z korzyścią w pole...on wytrwale siedział kierując kołem kierownicy...mama była bardziej ; Wiła wianki ; na czele z ; Jarzębiną złocistą ; siostra? to ona przekazała mi tajemną wiedzę Kata, Kasi Nosowskiej, Lombardu i wiele innych zespołów o których nie miałam bladego pojęcia...jak dobrze mieć rodzeństwo. Zdałam sobie sprawę ze wiele tajemnic, nie ścisłości odkrywa nieletnia w oczach małolata - uczy go nie tylko trzymać kredkę, układać wieżę z klocków, śpiewać jakby kot zapłakał , ale muzykę, bajki bo kto jak nie ona starsza zawsze kochała teksty końskiego mordercy z Bolka i Lolka, przygody Reksia, Zaczarowanego ołówka czy Wróbelka Elemelka to nie to samo co dzisiejszy Teletubiś chociaż i on upodobał sobie miejsce w serduszku Pipina dzielnie pomrukując w takt Poli, odkurzacza który najfajniejszy...Jako starsza siostra czasem wyłazi z niej zaborcze dziecię, bo chciałaby dobrze a wychodzi jak zawsze z wielkim płaczem małolata, krzykami jej, uciszaniem Ktośka, nerwicą matki, więc muzyka koi, łagodzi i powoduje odwieczną chrypkę na którą zawsze matka cierpieć będzie puki słuchać będzie Blondie czy starej jak świat 4 Non Blondes w takt muzyki sprzątam, gotuję, tańczę co zwiększa objętość spalania tłuszczu...dzieciaki nawet zabawione mruczą pod noskami nie zrozumiały dialekt obcojęzyczny, uczą się i poznają świat po swojemu...

piątek, 3 stycznia 2014

Euforia bliska paniki.



  Phil Bosmans zacytował :Ze szczęściem cza­sami by­wa tak jak z oku­lara­mi, szu­ka się ich, a one siedzą na nosie. W moim przypadku ostatnio główną rolę sprawują - słodycze a zwłaszcza żelki , ilości słodkich glutów które uzależniają bo zjesz jedną, dwie i dziesięć i masz wrażenie że ciągle masz mało, domagasz się jeszcze i jeszcze a kiedy paczka zostaje pozbawiona ostatniego misiaczka nie cierpisz na wyrzuty sumienia ale zbytni przypływ energii. Doświadczenie którego dokonałam tuż przed pójściem do pracy dało tyle że bez kawy matka przepracowała osiem godzin niemal biegając a nie ciągnąc kopyta , kiedyś zastanawiałam się dlaczego Pipin spać nie może, co powoduje że nieletnia nagle stała sie nadpobudliwa a wiec sekret w zupełności okrył sie i złą sławą a z drugiej strony dzieci w cale konsumować nie muszą tychże potworzastych stworków, jeśli potem zagnać do łóżek nie można bo energia robi z nimi to co zawsze z kołdrą, wytarmosi, po rozpieszcza, matka uznaje to jako eliksir dla siebie i nie ważne słodkie kalorie ( to mi nie grozi kolejny kilogram ), ale efekt po którym ma ochotę skakać jak na trampolinie, kiedy jej oczy poszerzają sie jak pod wpływem amfy, czyli co narkotyk? kolorowe gumi - żelki po których świat nagle staje sie piękniejszy, przetrwałam w pracy całkiem bez kłopotów, problemów i tylko jedna myśl nie dawała mi spokoju, skoro takie słodkości posiadają cechę ADHD to co tam siedzi w nich głęboko, poczęstowałabym maszynę, może i na nią by podziała...

 
i
 
...Wracając wczesnym rankiem do domu, zawsze obiecuję sobie że tym razem będzie inaczej, w końcu jakby nie było Ktosiek ma urlop a wiec Pipin szczęśliwy bo ma tatusia koło siebie a wiec patataj - ihaha - bum bym - titita - wszelkie zabawy ma nie tylko schowane w pudle z zabawkami, ale jako ojciec i głowa rodziny zostaje ujeżdżany, zabawiany, po to by odwrócić uwagę od drugiego pokoju w którym to ja próbuję ukoić zmęczenie po nocce w ramionach Morfeusza , słyszę - nie wchodź tam, mama śpi, zostaw prosiaka bo zrobisz mu krzywdę, złaź z okna bo spadniesz,  odgłosy to jak wdech i wydech mieszkania, wszystko żyje i rządzi się własnymi prawami, spadnie niekapek , klocek, samochód, walnie garnek na kuchni, głos jakby echem sie odbije i mimo że piękne słońce za oknem, wiosna tej zimy rozpieszcza nas i sikorki które przylatują na balkon w poszukiwaniu ziaren. Tak te oszalały z glapami na czele, szaszłyki z boczku, słoninki to za mało, a przecież śniegu nie ma, gdzieś tam w Polsce naszej ojczystej w grudniu zbierali truskawki, jakby tegoroczne a jakie to zjawiskowe, dziwne i nie możliwe jednym słowem, stokrotki , bzy wszystko szaleje, nawet trawa bujna się zrobiła, co to znaczy w przyrodzie? czas pokaże...wstałam gdzie na mój widok Pipin rozłożył ramiona i krzyknął ; mama ; dając swojego pycholka...ile to rzeczy, przewinień zostaje machnięte ręka jako dla zapomnienia, ile razy człowiek niby sflustrowany, przemęczony chciałby uciec i zatrzasnąć choć na chwilkę drzwi za sobą, móc złapać oddech, rezonans z rzeczywistością ale wystarczy ten uśmiech, te oczy, te słowa, ten dotyk by wszystko stopniało, odeszło i sie zapadło...nie potrafię długo trzymać sobie złości wobec dzieciaków, nieletnia walnie gafę gdzie czuje jak ręce, cycki opadają , jak brak słów jest najlepszą metodą przetrwana , bunt małolata wystawia na światło dzienne,  naszą cierpliwość , ale gdyby nie oni, gdzie my bylibyśmy teraz? Coraz częściej słyszy się o matkach - jakbyśmy były napiętnowane, albo takowe kobiety nie powinny nazywać się tą nazwą bo matka sama w sobie to opoka bezpieczeństwa, to lwica która w obronie swego potomstwa jest w stanie bronić, atakować byleby włosek z główki nie spadł, co się słyszy, że ona ta która powinna utulić, ochronić, otoczyć opieką, miłością, potrafi zabijać, brutalnie bez skrupułów, bez czucia, poczucia wyższych uczuć...coraz częściej słyszę jak kobiety piją, jak palą będąc w ciąży, jak nie dbają o swoje brzuchy które powinny być dla nich nie mal piedestałem, ołtarzem a stają sie zwykłą niekiedy ; wpadką ; sięgają po środki szybkiego pozbycia się tego Obcego byleby poszło gładko i szybko, a kiedy taki berbeć przychodzi na świat , okazuje sie że opieka medyczna to za mało, płacz i zgrzytanie ze słowami sąsiadów w tle ; to taka spokojna rodzina była ; jest jakby gwoździem do trumny, cywilizacja, dwudziesty pierwszy wiek a my się uwsteczniamy? gdzie empatia, miłość do tejże bezbronnej istotki? wszystko schodzi na psy a przecież i te Boga ducha winne są najlepszymi przyjaciółmi człowieka...



Dorwałam fantastyczną powieść Sarah - Kate Lynch ; Na domiar złego ; wiadomo jak to w życiu bywa i tak główna bohaterka doświadczyła tego złego dnia , pecha, czarnego kota i Bóg wie co jeszcze, kiedy człowiek z poczucia braku świadomości powinien pozostać dzień cały w łóżku by uniknąć kolejnych nieciekawych zdarzeń które lawinowo spłynęły jedno po drugim, utrata pracy to nic w porównaniu z wyznaniem i odejściem męża do...faceta, brak przyjaciół, czarna rozpacz i nadzieja...pełna ciepła, przekazów, narracji i przemyśleń...polecam na zimowo - wiosenne wieczory :)
Na domiar złego - Sarah-Kate Lynch

środa, 1 stycznia 2014

Nowa kartka

Ludzie z dniem pierwszej kartki z kalendarza planują, snują , obiecują, zmieniają bo jak nie od nowego roku zacząć od czystej kartki to kiedy, a ja nic nie skreślam, nie snuję nawet kszty domysłów, ani jednej decybeli potarganej myśli że chciałabym coś dodać, ująć, zmazać, dorysować...cóż, po co potem mieć żal i pretensje że sie nie dotrzymało słowa, usprawiedliwiać się poprzez odkładanie na potem, na co mi kłamanie siebie że - rzucę palenie - jesli wiem że nie rzucę bo po co, skoro lubię palić a to jest moja chwila relaksu i pięciu minut, nie zmieniam nic, postanowienia, na co komu oszukiwanie że coś zrobię, że schudnę, przytyje, że zapiszę się na kurs jogi, morsa - skoro sama nazwa paraliżuje mnie od zimną i ogólnej trzęsawki, na co mi postanawiać że będę lepsza jak już jestem dobra , a lepsza ? co znaczy być lepszym, bardziej nadgorliwa, bardziej wysłodzona, wyszczekana, wyspiewana? to nie ja, wiec pełna akceptacja siebie takiej , cyc do przodu a nie na plecy, usmiech w kształcie kawałka arbuza, pozytywne myslenie, a kalendarz przyda sie na cytaty :D kolejne pozycje przeczytanych ksiazek...posłuchanej muzyki, rzeczy pilnych i tych pozostawionych jako rzecz zbędna, pozostawiona na później, jest dobrze , dzieciaki rosną, nieletnia po pierwszym sylwestrze zyskała dwie nastolenie koleżanki, kota i psa Zuzię, nie padła tuż po północy a dogorywała z nami przy stole w gronie miłego towarzystwa gdzie śpiewwaliśmy, tańczyliśmy i było aż za fajnie bo czas poszedł zbyt szybko jak to w doborowej ekipie, droga powrotna, szybka drzemka bo jak z Pipinem inaczej skoro dziecko - rok - nas nie widziało pozostawione dziadkom, ale rano? mama to, tata tamto, czas zebrać siły i byle do wieczora , ale kac gigant nadal trzyma, w końcu piłam za pozostawione marzenia, nie spełnione pragnienia, za sny potargane, za myśli nie poukładane, za to co ma być i się stanie , za nie dokonane ale realne...Więc dzień pierwszy z głową jak bania, kacem który jeszcze bedzie trzymał się do rana, z ssaniem w żołądku zaczynam rok od początku .

"Przeanalizuj to co powiedziano, odrzuć to co obraża twoją duszę"