wtorek, 14 stycznia 2014

Dom

 W rozmowie z jednym panem na temat rodziny, stwierdził że żona zmieniła sie o całe 180 stopni, to już nie ta sama kobieta która go ; porwała ; uraczyła miłością, odkąd pojawiły się dzieci jakby przestała zwracać na niego uwagę i nic tylko ; pędraki i pędraki ; zawracają jej głowę, praca i dom, sprzątanie i gary, pranie i składanie go, ciągle coś, gdzie podział się romantyzm? jej ciało jakby też przeistoczyło sie ze szczupłego w pływającą galarete...nagle nie ma czasu, ochoty, natchnienia jakby przechodziła ciągłą chandrę, gdzie podział się jej zapał do nowych rzeczy, do odkrywania świata, do próbowania nowych i nie znanych? przemęczenie? brak weny? przy piątce dzieci można dostać fioła, od rana do późnego wieczora ciągły hałas, rwetes, krzyk, kutnie, przepychanki, śmiech plus włączony telewizor daje poczucie wulkanu który lada moment wybuchnie, taka czara która wyleje się i będzie po ptokach...
- A czy pan - pytam się - pomaga żonie?
- Przecież to jej obowiązek...
Wydawać by się mogło że żyjemy w cywilizowanym kraju, gdzie już stare Poperelowskie tandety odeszły do lamusa, kiedy prawem ojca, pana domu było utrzymać dom, żonę i zapewnić dzieciom byt, kiedy pan i władca zasiadał w fotelu po pracy z gazetą ; Wyborczą ; z kufelkiem piwka przed czarno białym ekranem słusznie twierdząc że błogosławiona chwila kiedy można nie robić nic, bo się narobił...teraz stawia się na aktywną rodzinę, dzieli się obowiązkami i nie ważne ze tatuś pracuje, mamusia też zapracowana a co dwoje to nie jedno i dom na tym korzysta, dzieci szczęśliwe że mamusia jakby bardziej uśmiechnięta i co z tego że zmęczona...
Tatuś pomaga zabawić dzieci, gra w piłkę, idzie na lodowisko, nawet razem strużą ziemniaki byleby mamusia chwilkę dla siebie miała ( prasuje, odkurza, leci na zakupy ), to nie te czasy kiedy w podomce zaniedbana kobieta latała z wałkami na głowie, kiedy na pytanie co u niej słychać odpowiada rzeczowo i niedbale: co może być słychać, gary, gary i gary...Dzisiaj kiedy byś nie chciała i o której porze wpadając bez zapowiedzi ( w tych czasach to zakazane od czego masz komórkę ), kobieta a Pani Domu ugości Cię ze świeżo ułożona fryzurką, gustownym makijażem, w ubranku ; niby domowym ; a jednak miłym, czystym dla oka bez żadnych plamek , zapluć kaszkowych i innych dziwnych farflocli. Ona ma swoje hobby , zainteresowania, pasje, rozwija zdolności manualne, humanistyczne, muzyczne, lata na fitness, skacze na bandżi, wspina się i pisze wiersze. Dzisiejsza kobieta to niemal robot który wykonuje po kilka czynności na raz z uśmiechem na ustach, z zadowoleniem, posiada dzieci którym daje przykład spełnionej kobiety, matki i żony bo szczęśliwa kobieta to z krzyża skapnięte u faceta :)  Więc ów pan ma pretensje bo jego pani nie daje, nie pokazuje, zero większego zainteresowania - co tutaj się dziwić skoro przy piątce dzieci jest wykończona zaraz po dobranocce a to przecież nie schyłek dnia, piatka dzieci mnożene na pięć kulistych mocy energii daje wrzask, krzyk, śmiech, ryk, płacz, to ciągłe :
- Mamo podasz mi? zrobisz mi? pójdziesz mi?
 A mama? niezastąpiona, jedyna w swoim rodzaju, z dziwnym zgryzem, zacięciem na ustach robi co potrafi najlepiej to -  matkuje. Więc tatuś ma kłopota, nie wie jak zaradzić, co począć  , jak zmienić...chyba w tłoczyć się w otoczenie i pomóc...
  Dom to pomieszczenie w którym społeczność w nim zamieszkująca ma czuć sie pozytywnie, dobrze, otoczona opieką, troską , dom ma mieć ściany i okna przez które przedzierać się będą promienie słońca, gdzie poranek zawsze będzie stwarzał okazję do kochania, przebudzenia z uśmiechem na twarzy, kiedy noga, ręka przeciągać się będą a oczy szukać ukochanej osoby przy boku...Dom szczęścia bym powiedziała w kolorach może nie tyle tęczy  ( od której mogłyby te ów oczy rozboleć ), ale pastelowe, spokojne, pozytywne, dające energię...a mój dom to armagedon, Cyclon Tracy z Tsunami , to idący Ksawery, to ciągła gonitwa , bitwa my kontra dzieci...Kiedy na świecie nie było nieletniej ( jej jak jej ), narzekałam na nudę, pracę monotonną, na ciszę, na brak zapachów oliwki, na brak pudrów, grzechotek i gugania...teraz mam ręce pełne roboty, praca która wykańcza mnie fizycznie, dom i ciągłe ; coś ; co się mnoży i dzieli, dzieci i zajęcia nieletniej bo trzeba zaprowadzić, przyprowadzić, być na czasie w szkolnej społeczności, na rynku modowym :
- Wiesz mama jaką fajną kieckę widziałam? - rzuca od nie chcenia nieletnia.
I pewnie tę kieckę by chciała...bo jak znam życie, nigdy nic nie wiadomo kiedy by się takowa nie przydała...w przeciągu dnia, trzeba włączyć pralkę, rozwiesić pranie, lecieć z Pipinem na godzinny spacer ( jak wyprowadzanie psa ), pomóc nieletniej pokonać szereg nie ścisłości związanych z dysleksją co doprowadza mnie do szewskiej pasji powtarzanie ciągłych tych samych słówek, zakupy, okulista plus alergolog , zabawa z dziećmi przetykana obiadem, krążeniem od pokoju do pokoju, krzyki z wybuchami śmiechu, pisk prosiaków bo te reagują na hałas dzieciaków, wieczna muzyczna kakofonia przetykana zapachami wydobywających się z garnków. Chwila relaksu? parę kartek książki o ile nie zasnę :) dzień za dniem, ktoś by powiedział - babo to kierat lub rutyna - ale ja wole tą chwilową ; monotonię ; te poprzedzające same chwile bo dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa, ale na nudę to ja nie narzekam :) Nie zapominając że w tym wszystkim jest tata...ale to odrębna historia .

Dla takich chwil warto żyć :)

4 komentarze:

  1. Słów bym kilka temu Panu żekła. Niech i żona osiem godzin w domu żądzi. Przecież tyle trwa normalny dzień roboczy. Potem kawa, przyjacióka, serial jakiś. Dom? Kto inny niech się martwi. Ona swoją normę przecież wyrobiła. W pracy była? Była przecież. Więc i jej odpoczynek sie należy! Wybacz Reniu tych słów kilka. Mi ulżyło :D A może i ów pan kiedyś trafi na ten post ... i pomyśli ... może ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czemu ja ci kobieto nie mogę dać plusa, co? ja się pytam! :)

      Usuń
  2. kwint esencja to komentarz Moniki.
    ja tylko cichutko dodam, że często to wina bab..ale nie mój cyrk i nie moje małpy. Moje małpy robią koło siebie same

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślę że często my baby dajemy facetom fory, bo lepiej zrobimy, ugotujemy, upieczemy, wiecie nikt szybciej nie podstawi, nie zmyje, nie nakarmi nie będzie matką, żona ale czasem myslę że kiedy kobieta zostaje w domu bo to jej obowiązek, zaczyna sie cofać, uwsteczniać to zależy od kobiety czy sobie na to pozwoli czy bedzie chciała zostawić wszystko na chwil parę i udać się do koleżanki, na zakupy, nawet połazić po mieście, Monia masz rację i Ksenia nie dajmy się zwariować :) a facet to co inaczej łyżeczkę będzie trzymał? inaczej powiesi pranie, czy przypilnuje dzieci ? dać szanse ot co...

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw swój ślad...