sobota, 11 stycznia 2014

Stanął w obronie

Znajomy ma problem, a kto ich nie ma, kto nie ma dzieci w wieku nastoletnim bez problemów ten nie wiem że żyje, a wiec ów znajomy ma syna który nie lubi przemocy, jak twierdzi ; brzydzi go tłamszenie słabszych ; wiec któregoś dnia stanął w obronie koleżanek z klasy bo zostały przez pozostałą część męską w klasie otoczone wianuszkiem wulgaryzmów, doszło jak zawsze i przeważnie w takiej sytuacji do rękoczynów, gdzie został powiadomiony wychowawca, dyrekcja, pedagog szkolny i wszyscy święci...został wezwany ów ojciec ( a mój znajomy ze swą szlachetną nie małżonka ), powiadomieni o wszczeniu sądu rodzinnego ze względu na zachowanie dziecka, agresji, przemocy którą kieruje w kierunku rówieśników, a koleżanki milczą, nabrały wody w usta jak ryby , a przecież on w ich obronie, mienia, dobrej opinii, słowa, czynów i czego tam chcecie, teraz sprawa zawisła na testach psychologicznych które mają pokazać w jakim rankingu łobuzerki znajduje się syn ów znajomego...gdzie leży wina? czy warto sie ; stawiać  ; za słabszymi, pokazać siłę, moc słowa skoro potem jest to wykorzystane wobec tej osoby która zostaje z problemem sam? inna sytuacja? koleżanka poszła w cug z kolegą z klasy w szkolnym wucecie, w tym mało romantycznym momencie wpadła pani sprzątaczka która coś , czegoś tam zapomniała i nakryła towarzystwo na nie tylko umizgach ale współżyciu...sprawa rozeszła sie po kościach, koleżanka została utemperowana na dywaniku u dyrektora, przetrzepana surową ręką ojca, przeniesiona do innej klasy, pilnowana, i kolega jakby to samo z lekkim luzem, bo facet to wiadomo w ciążę nie zajdzie a stał się tym samym bohaterem w czach kumpli...nic się nie zrobiło więcej w tej kwestii, dziewczyna nadal korzysta ze szkolnej ławki, kolega bawi się w najlepsze a nauczyciele udają że ; to ich nie dotyczy ; wiec w obronie zawiesza się prawa ucznia, a w drugim przypadku nie robi się nic...a przecież dotyczą surowe reguły praw szkolnych...Dziecko zapasiesz to ci je zabiorą, jak jest za szczupłe to ci zabiorą bo je głodzisz, jak jest nadpobudliwe to najlepiej trzymać je zdala od reszty społeczęństwa, jak za spokojne to że nie daje sobie rady z agresją rówieśników, tak źle i nie dobrze, a wychowawcy? mają zawsze usprawiedliwienie że posiadając wiecej niż 25 dzieci, nie są wstanie upilnowac jednostek...rodzice? skupiamy uwagę na wypowiedziach dzieci,
- Co w szkole? - pyta rodzic.
- W porządku - odpowiada dziecko.
Dopiero na wywiadówce, spotkaniu indywidualnym matka - ojciec - dowiadują się że dziecko ma problemy w nauce, ze jego zachowanie przekracza barierę dźwięku, że nauczycile skarżą, monitują i proszą o pomoc, rozmowę , interwencję, a rodzic wraca do domu gdzie dziecko trzaska drzwiami przed nosem, ucieka w muzykę, komputer, olewa, a matka - ojciec - praca po godzinach, brak czasu i należny odpoczynek, nie ma rozmowy, więzi, jest pęd, kto i kogo obwiniać za to co rządzi naszymi pociechami? Jedno wiem na pewno : małe dzieci, mały problem, duże dzieci, duży problem...

4 komentarze:

  1. Tak jak napisałaś, problem nie w dzieciach a w n w szkole i biurokracji....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam ci zobaczyć odcinek miasta kobiet (ostatnio był w tv) w którym zaproszone była:ofiara przemocy, dziewczyna, która przemoc stosowała wobec innych oraz psycholog i przedstawiciel MENu.
      Interesujące były opowieści tej która lała innych. Cała "walka" z nią polegała nie na rozwiązaniu problemu(bo pewnie jakiś miała) a na eliminacji jej z otoczenia. Ciągłe straszenie poprawczakiem, rodzicami etc.
      Tak nie powinno być.
      Ta zaś, która była bita i szykanowana mówiła o totalnym braku widzenia i ślepocie nauczycieli i środowiska

      Usuń
    2. No bo właśnie gdzie sa nauczyciele?

      Usuń

Pozostaw swój ślad...